“Dorian” A.M. Flaubert – w poszukiwaniu skandalu, którego nie ma w książce.

Jakiś czas temu ukazała się książka, która wywołała zamieszanie w świecie czytelniczym. Nie ukrywam, że z czystej ciekawości właśnie sięgnęłam po “Doriana” A.M. Flaubert, aby sprawdzić ile jest prawdy w opiniach i czy faktycznie jest to skandal jakiego świat nie widział. Ominęła mnie promocja, która podobno była kontrowersyjna, od samej premiery minęło sporo czasu i jedynie w eterze słychać było jej echa. Unikałam jak mogłam czytania całości recenzji, obiecując sobie, że jak tylko skończę to zerknę.  Skandale w świecie literackim wybuchają co jakiś czas nie jest to nic nowego, stosy inkwizycji płonęły już dawno temu, dziś jedynie płonie internet. W takim oto nastroju zasiadłam do lektury “Doriana”, licząc na ekscytację, skandal, nowość, świeżość i zupełnie inne spojrzenie na erotykę. Chciałam sama się przekonać co takiego dziś może bulwersować. Mamy XXI wiek, w TV, social mediach i internecie nie ma już tabu, są i programy dla fanatyków kościoła i wszechobecne tyłki i cycki w najróżniejszych wydaniach, po ślub od pierwszego wejrzenia, zdrady i morderstwa różnych osób, w różnym wieku przeprowadzane na różne sposoby, a im brutalniej tym większa widownia. Więc co może zszokować czytelnika? Sama się zastanawiam co mnie szokuje, oburza i stwierdzam, że niewiele. O samej książce wiedziałam, że ma mnie zszokować. Przeczytawszy wydawniczego blurba, niestety nie czytałam Blanki Lipińskiej, a “50 twarzy Greya” obejrzałam w kinie bez większych emocji i polecajkę Kingi Litkowiec, której nawiasem mówiąc też nie znam, zasiadłam nad lekturą zielona jak trawa na wiosnę, czekając na rumieniec na twarzy, bo podobno “tego jeszcze nie było”. Jednym słowem wiedziałam, że nic nie wiem – idealnie aby rozpocząć przygodę.  

„Nie odzywamy się, mamy zamknięte oczy, ale obejmujemy się i czule przytulamy. Jesteśmy spełnieni w swojej obecności, gdzie nie potrzeba słów, nie potrzeba gestów, nie potrzebny jest seks ani namiętność, bo wystarczy, że jesteśmy obok. Razem. To jest najpiękniejsze”

„Dorian” A.M. Flaubert, wydawnictwo WasPos, strona 293

Opowieść opisana w tej książce to historia relacji tytułowego Doriana oraz Moniki, którzy początkowo żyją w otwartym związku, swingując lub szukając innych partnerów, aby urozmaicić swoje życie erotyczne. Oboje są młodzi, dwudziestoparoletni, jeszcze niezupełnie dorośli (studia, brak stałej pracy, pomoc finansowa od rodziców), otwarci na nowe doznania, świat i poznający przede wszystkim siebie.  On artysta, wolny duch, ciągle poszukujący wrażeń zarówno tych erotycznych jak i artystycznych. Ona mająca swoje zdanie i charakter ale żyjąca w jego cieniu. To Monika decyduje się na zerwanie tego układu, który od dłuższego czasu jej nie odpowiadał, mimo że emocjonalnie nadal mocno związana z Dorianem, zrywa relację. Dla niego jest to szok ale i punkt zwrotny, aby pomyśleć kim dla niego jest Monika. To jest sedno fabuły. Opowieść oscyluje wokół przemiany chłopaka z typowego bawidamka w świadomego swoich uczuć młodego człowieka. Autor rzucając swojego bohatera w kolejne przypadkowe związki i spotkania ukazuje emocjonalną sferę życia Doriana. Książka zatem obfituje nie tylko w szczegółowe sceny erotyczne, ale i w opis czym one stają się  dla bohatera, od euforii po znudzenie i mechaniczne zaspokojenie swoich fantazji. Czy to budzi niesmak czytelnika? Na pewno autor przekracza granice utartych schematów, znajdziemy tu fetysz, orgię, ale i sporą dawkę humoru. Tak, bo seks to również dobra zabawa, o czym chyba co niektórzy czytający zapominają. Mimo, że opisy scen są dość dosadne, autor nie przekracza dobrego smaku (fetysze mają to do siebie, że nie wszystkie pasują wszystkim, więc zapewniam że opis jest ok. Rodzaje fetyszy dostępne na Wikipedii i zapewniam, że autor nie skorzystał ze wszystkich). Opisuje seks takim jakim on jest naprawdę, bez pruderii, ale i bez zbędnego szokowania. I chwała mu za to, bo okazuje się że można pisać odważnie, można łamać schematy, mówić o różnych rodzajach doznań, nie uciekając się do przemocy czy toksycznych relacji. Relacja Doriana i Moniki jest typową relacją młodych ludzi, kochających się, poznających się nawzajem, mających kryzys i powracających do siebie. Mimo dosadności opisu ich życia, doznań, uczucia przedstawione są prawdziwe i czytelnik nie może mieć wątpliwości, że oboje są w sobie zakochani. Jedynie do czego moje serduszko się nie przekonało to zakończenie książki, zbyt słodkie w porównaniu do reszty i mam wrażenie, że napisane na siłę. Akurat to moja prywatna opinia i nie chcę spojlerować, być może zechcecie się sami przekonać. Zarówno postać Doriana i Moniki, motywy ich działań, charaktery są spójne. Podobnie jest z postaciami drugoplanowymi, które mają zasadniczy wpływ na fabułę i nie zostały przedstawione po macoszemu. Świadczy to zatem o spójności fabuły z postaciami i sprawia że czytelnik nie nudzi się i nie ma wrażenia sztucznie wykreowanego świata, jak czasem można spotkać w niektórych opowiadaniach, czy książkach z gatunku romans – erotyka.  Postać Doriana została przedstawiona jako artystycznego wolnego ducha żyjącego po swojemu, ale i pewnego rodzaju filozofa, nie jest to akurat nowy zabieg w literaturze. Jako obserwator świata i ludzi bohater raczy nas swoimi spostrzeżeniami, które są swego rodzaju lekcją  dla niego samego, a i czytelnik może na chwile skłonić się ku refleksji – czym dla niego jest związek, jak często otwarcie z partnerem rozmawiamy o seksie, zaspokojeniu swoich potrzeb, tym kim jesteśmy dla drugiej osoby. Nie jest to lektura, która ma nas zmienić, ale odpierając zarzuty hejterów, nie jest to lektura pozbawiona wartości, pusta, szkodliwa, trzeba jedynie chcieć to dostrzec. Te rozważania też nie są jakieś obszerne, czasem są one rzucone w postaci pointy przypadkowego spotkania, czasem jest to wymiana zdań między bohaterami. Autor zachowuje balans między tym co gatunek może zaoferować, dając w bonusie coś więcej niż tylko kolejną rozrywkę, co uważam za plus. Czytelnik ma dowolność jak interpretuje to co się dzieje i to o czym aktualnie myślą bohaterowie, może to odnieść do siebie lub potraktować jako dodatek. Czy to szokuje? Nie. Czy jest to nowe? Chyba tak, bo bohaterowie zyskują albo sympatię lub niechęć czytelnika i nie są dmuchanymi lalami. Osobiście uważam Doriana za ciągle niedookreślonego młodego człowieka, który dojrzewa aby stać się prawdziwym mężczyzną, gotowym do kochania i oddania się drugiej osobie. On sam jawi się jako narcyz i na początku raczej go nie polubiłam, zyskał w moich oczach dopiero kiedy sam zdecydował, aby zmienić się, zastanowić się czego chce i kogo. Monika w porównaniu do głównego bohatera wydawała się na początku nijaka, wraz z kolejnymi rozdziałami lepiej ją poznajemy, ale osobiście nie uważam jej za równorzędną bohaterkę, pozostaje w cieniu Doriana niestety. Ta postać ma o wiele większy potencjał. 

Najsłabszym ogniwem książki jest niestety niedostateczna korekta i redakcja samego tekstu. Nie mogę przyczepić się do kreacji bohaterów, fabuły czy konstrukcji scen erotycznych, ale niestety wydawca nie zadbał o warstwę językową. Niestety to ma wpływ na odbiór książki i to duży. Nie wiem czy jest to cecha wspólna wydawnictwa WasPos, ale obserwując opinie o innych książkach można przypuszczać, że redaktor i korektor figurują jedynie jako nazwiska na czwartej stronie. Dziwi mnie takie nonszalanckie potraktowanie książki, która została wykreowana jako nowość nad nowościami. Tragedii negatywnego odbioru książki dopełnia blurb, z którego nie wynika z jakim gatunkiem mamy do czynienia. “Dorian” to nie jest ani romans, ani erotyk, to literatura pornograficzna, i jako taka powinna być prezentowana i oceniana. Tymczasem okładka książki ma sugestię innego rodzaju. Poza tym drogi wydawco nie każdy sięgając po Doriana musi znać Greya i Massimo, których osobiście poznałam w kinie i nie zdecydowałam się na książkę. Dorian, obok żadnego w dodatku z nich nie stał, to bohater faktycznie wymykający się schematom, ale też nie jest to bohater toksyczny jak powyższe “sławy”, no i chyba jest dużo młodszy. Wiadome jest, że młodość rządzi się swoimi prawami i na nikogo się nie ogląda. Znaczek 18+ też raczej nam niczego nowego nie sugeruje, bo dla każdego co innego oznacza. Prosty jednozdaniowy komunikat pozwoliłby uniknąć wielu czytelniczych rozczarowań i ograniczył hejt. A.M. Flauberta jako debiutant w literaturze pornograficznej, erotycznej wykonał kawał dobrej roboty. Ta książka nie jest książką wybitną dla tego gatunku, jest dobra, ale zniszczona przez brak redakcji i korekty. Mam nadzieję, że kolejne, które autor ma w planach będą lepsze i uważniej potraktowane przez wydawcę, ponieważ widzę u tego autora duży potencjał. 

„Dorian” A.M. Flaubert wyd. WasPos 2021

Podsumowując, “Dorian” jest książką pornograficzną, rozrywkową. To nie jest epopeja, ta książka ma na celu dać radość, zaspokojenie i odstresować. Serio. Drodzy państwo, powieść spełniła swoje zadanie, ja jestem zadowolona. Zapewne tu tkwi ziarno goryczy u niektórych czytelników, dla których to może wydawać się szokujące. Tak jak są filmy pornograficzne, tak i są książki pornograficzne – mam nadzieję, że co niektórym przetarłam oczka. Zarówno gatunek filmów i książek pornograficznych w żaden sposób nie niszczy rynku, i nie jest to też grafomania, czy “gówniana” literatura. Opisana FIKCJA ma na celu dać radość, inspirację i ma być prostą rozrywką. Tak jak kochamy się bo lubimy, to i czytamy bo lubimy, nie widzę nic zdrożnego, aby dać się porwać prostej rozrywce. Różne gatunki funkcjonują obok siebie i żaden nie powinien być traktowany jako gorszy. Chodzi jedynie o to abyśmy wiedzieli po co dany gatunek się czyta. Wystarczy pomyśleć i zapytać się samego siebie czy tego w danym momencie potrzebujemy. Kolejna uwaga: żadna książka nie jest dla tzw. “wybranych”, każda może być dla każdego, o ile wiemy co czytamy. Zakładam że po pornografie, erotyki i romanse sięgają jednak w większości osoby dorosłe, więc zakładam również, że osoby czytające mają swoje doświadczenia seksualne i sięgając po taką, a nie inną literaturę z wiedzą czego oczekują. Nie do końca więc rozumiem oburzenie…. Raptem sporo osób oburzyło się fetyszami, seksem oralnym, orgią. Ludzie, to co zostało opisane to i tak soft, ogarnijcie się. Mamy XXI wiek skoro nigdy nie zaglądaliście na RedTuba (założę się, że takie osoby tu jednak są, ale co niektórzy udają świętych) to poczytajcie na Wikipedii, nie udawajcie że to nie istnieje lub jest chorobą, bo w niektórych recenzjach takie padały sugestie. Proponuję rozgraniczyć osobę autora od fikcji, którą tworzy.  Czyta się wtedy przyjemniej i w komentarzach nie ma festiwalu nienawiści. Jest złota zasada:  CZYTANIE TO WYBÓR, wybierasz co i kiedy chcesz przeczytać, bez oceny i narzucania swojego zdania innym. Inna sprawa, o której wspomniałam wyżej, powtórzę, że wydawca Waspos powinien jednak przemyśleć opis na okładce. Czy po “Doriana” sięgnę drugi raz? Tak, jak najdzie mnie ochota na pornorozrywkę w postaci książki. Ta fikcja nikogo nie krzywdzi, zaleta porno książki, w stosunku do pornobiznesu filmowego, w którym jest sporo nadużyć. Fajna powieść, fajna fikcyjna historia z bohaterami, których może nie do końca polubiłam, ale wiarygodnymi, wzbudzającymi emocje. Było miło i przyjemnie. Czy było szokująco? Nie, ale i tak było ciekawiej niż się spodziewałam. Polecam, dla osób poszukujących zmysłowych doznań. Jeśli nie jesteś taką osobą, proszę nie psuj zabawy innym. Autorowi gratuluję debiutu było dobrze, soczyście, zmysłowo,  dosadnie i od czasu do czasu na wesoło, czyli tak jak lubię. 

“Doraian” 

autor A.M.Flaubert

Wydawca Waspos

2021

Recenzję książki macie powyżej. Natomiast zauważyłam coś, co nie podoba mi się w czytelniczym światku, a niejako jest związane z wydaniem “Doriana” i innych książek, których autorzy debiutują decydując się wydając erotyki, pornografię, czy romanse oraz tym jaki odbiór mają poszczególni autorzy i z czym muszą się mierzyć.

Niestety nie mogę tego pominąć, bo zauważam brak szacunku do autorów, do ich książek, które są efektem ich pracy. Jestem osobą, która szanuje odmienne zdanie, ale nie znosi braku szacunku, zazdrości, lenistwa i oczekiwania na oklaski. 

Oto kilka spostrzeżeń, które mnie bolą i jako czytelnika i jako recenzenta literatury erotycznej i pornograficznej i nie chodzi tylko o “Doriana”, ale coraz częściej spotykane w stosunku do autorów mających ukończone opowiadania czy książki na Wattpadzie. 

  1. Książka nie została przeczytana “od a do z”, a została zaopiniowana lub zrecenzowana – to moim zdaniem powinno być piętnowane. Jeśli ktoś na koncie o dużym zasięgu mówi wprost, że nie czyta tego typu literatury a zamieszcza czyjąś ocenę z portalu Lubimy Czytać, lub sam wypowiada się o niej w sposób negatywny bazując na opinii innych bądź tym, co inni mówią, to jest to zwyczajnie NIE NA MIEJSCU delikatnie mówiąc. Po prostu jest to krzywdzące dla autora. Jeśli ktoś czyta kilka pierwszych rozdziałów i zarzuca grafomaństwo to nie jest to dla mnie żadna opinia, jest to lekceważenie czyjejś pracy. Nie czytałeś, nie doczytałeś całości prosta rada NIE WYPOWIADAJ SIĘ pisząc coś, co w twoim mniemaniu jest recenzją. Szanuj czyjąś pracę.   
  2. Szukanie szokujących fragmentów na siłę – w dodatku zaczynając swoją wypowiedź “ja jestem otwarta/ty i tolerancyjna/ny, ale…” – rada: TO BĄDŹ. Kiedy sięgasz po erotyk, pornografię, zastanów się po co to robisz i czego oczekujesz, czy chcesz być zszokowany czy szukasz przyjemnego czytadła. Najważniejsze spostrzeżenie: czytasz  FIKCJĘ, więc zachowaj umiar w tym co napiszesz po przeczytaniu książki, opowiadania, wiersza. TAK WIERSZE TEŻ POTRAFIĄ BYĆ DOSADNE, BRUDNE I BRUTALNE. Każdy z nas ma inne doświadczenia, i niekoniecznie to co oglądamy, czytamy, co nam się podoba MUSI BYĆ zrealizowane lub jest realizowane  w skali 1 do 1 w realu. Skoro jednak sięgamy po tego typu literaturę to czy nie jest trochę tak, że sami jesteśmy ciekawi? ZŁOTA ZASADA  – czujesz, że to co czytasz jest dla ciebie niekomfortowe? przerwij, ale patrz punkt 1. Czytanie ma być przyjemnością, chcesz wyjść ze swojej strefy komfortu, ponieść się emocjom, innym doznaniom? – OK. Nie? OK, ale nie oceniaj innych. Jeśli jest coś szokującego dla ciebie i niekomfortowego przerwij czytanie i czytaj co innego, ale nie psuj zabawy innym. Nie każdy musi lubić to co ty. 
  3. Argument “otwartej głowy” i elitarności tego co się czyta – ten argument pojawia się przy pozytywnych recenzjach i przy negatywnych. W obu wypadkach jest dla mnie chybiony. Naprawdę jesteśmy tacy lepsi od innych? Serio? Tacy wspaniali ambitni? Otóż nie. Prawda jest taka, że otwarty umysł to trzeba mieć do wszystkiego, nie tylko do czytania książek. Nie ważne czy jesteś fanem literatury przez duże “L” czy romansów, nie jesteś wyjątkowy, a twój umysł nie jest ani bardziej czy mniej otwarty. Natomiast ty sam jesteś bardziej ograniczony sugerując, że ta druga strona jest gorsza, a ty lepszy. Skończmy z tą elitarnością, ona obiektywnie nie istnieje. Takie coś prowadzi jedynie do klasyfikowania czytelników na lepszych i gorszych, swego czasu już była taka afera i wtedy 90% bookstagrama powiedziało NIE. Jak czas pokazuje nie dotyczy to autorów i czytelników erotyków…. oni są traktowani jako osoby ograniczone i niepoważne. Smutny to fakt. Mogę przeczytać 10 książek ambitnych, a jak zachwycę się czysto rozrywkową literaturą to raptem jest to niezrozumiałe. Dlaczego? Czytajmy i dajmy czytać innym. 
  4. Książki pornograficzne, erotyczne, romansidła psują rynek i czytelnika – taką tezę ostatnio usłyszałam w prywatnej rozmowie. I znowu podtekst że czytanie literatury przez duże “L” jest jakieś lepsze. Nie neguję, że klasyka literatury jest zła, ale ile można czytać Tołstoja, Gogola czy Pana Tadeusza? Naprawdę warto być otwartym na różnego rodzaju literaturę. Moim zdaniem żaden gatunek nie psuje rynku, bo i tak czytelnik decyduje o tym co czyta, co kupuje. Natomiast rynek psuje wydawca, który na blurbie nie napisze  wprost o czym jest książka i z jakiej kategorii gatunkowej, w niektórych przypadkach przydałby się trigger warning, recenzent, który też tego nie wyłapie i zamiast  napisać porządną recenzję bazgroli same “ochy i achy”. Wreszcie rynek psuje hejt i nagonka na autora, nie poparta żadnym sensownym argumentem. Brak szacunku do człowieka, który zaczyna przygodę z pisaniem, lub jest jej wieloletnim uczestnikiem.  Rynek psuje fatalna promocja lub jej brak. Wchodząc do księgarni lub przeglądając książki na stronie widzimy ich ogrom, wybieramy, przebieramy, jak można mówić, że któryś gatunek psuje rynek…. Przecież to Ty jako czytelnik decydujesz co czytasz, jak to ma cię zepsuć. Nie rozumiem tego kategoryzowania i szukania na siłę swojej wyższości. Moje preferencje mają wpływ jedynie w chwili wyboru książki do czytania, a nie w chwili kiedy ją oceniam, bo tutaj staram się być obiektywna, tak aby dać szansę innym na zachęcenie do samodzielnego wyrobienia opinii. Pytanie czy to ma sens w momencie kiedy 40% ocen na Lubimy Czytać to “ojej jakie to dobre” lub “ale gówno” bez żadnego uzasadnienia, ale za to z gwiazdkami. 
  5. Wstyd – żadna książka nie powinna być powodem do wstydu, ani dlatego, że się ją napisało, ani dlatego, że się ją czytało. Żadna książka nie powinna być czynnikiem do wycieczek ad personam w stosunku do wydawcy, autora, czytelnika. Książka to książka – jedna lepsza, druga gorsza, ale oceniamy książkę, nie ludzi. Książka to też efekt czyjejś pracy, a żadna praca nie hańbi, więc żaden powód do wstydu.  
  6. Zarzut, który jest kierowany w stosunku do debiutantów, osób piszących na Wattpad lub tych, którzy zdecydowali się na self-publishing – PISANIE POD SPRZEDAŻ – no by ty czy ja to pracujemy za lajki w necie tak? Książka to produkt, po prostu. Czasem zapominamy, że tak jest, każda jest inna i każda służy innym celom. Jak jesteś głodny idziesz do spożywczego, jak nie masz butów do obuwniczego, nikt nie każe ci iść do fryzjera jak potrzebujesz gaci. Zakładam, być może zbyt optymistycznie, że czytamy dla rozrywki, przyjemności, czasem, aby się dokształcić, lub wiedzieć więcej. Jednym słowem mamy różne czytelnicze potrzeby, w związku z tym możemy albo pójść do biblioteki (jak publiczna to jest opłacana z naszych podatków), lub kupić coś, co w danym momencie potrzebujemy. Książki powinno się KUPOWAĆ, aby po prostu CZYTAĆ LEGALNIE. Książki są efektem czyjejś pracy, dyscypliny, warsztatu, za to powinno otrzymać się wynagrodzenie, więc kupienie książki to chyba jest normalna czynność. Oczywiście drugie rozumienie tego stwierdzenia jest takie, że osoba tworząca pornografię, erotykę czy zwykłe czytadełka pisze, bo nic innego nie umie, chce się wybić na skandalu i kontrowersji. Hmm…. A kto to weryfikuje? Czy nie kupujący? Czy nie ci, którzy nielegalnie udostępniają pliki z książkami na chomiku? (swoją drogą powinno to być bardziej karane). Taki argument to dla mnie tylko zwykła zazdrość i zawiść. W naszym czytelniczym światku dramy rozpętują ci, którzy zamiast mówić o książkach szukają zdobycia kolejnych zasięgów na czyiś plecach.     

Tyle ode mnie w tym przydługim dodatku, tak widzę nasz czytelniczy światek, który za kolorowy nie jest. Wierzę jednak że można go zmienić na lepsze, liczy się podejście i szacunek do ludzi. Książki piszą ludzie, ludzie te książki czytają, skoro lubimy czytać książki to może spróbujmy polubić się trochę z ludźmi. 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s