„Zmierzch lubieżnego dziada” felietony Pauliny Młynarskiej dające nadzieję, i będące lustrem, w którym sami powinniśmy się przejrzeć.

Po książkę Pauliny Młynarskiej sięgnęłam dokładnie wtedy, kiedy do Polski przyjechał Roman Polański i po raz kolejny przywołano, a niektórym przypomniano pokłosie akcji #metoo. Wtedy też zaczęłam dokładnie śledzić to, co działo się przy okazji protestów w szkole filmowej, sama zastanawiając się czy odróżniać dzieło od człowieka czy też nie. Wtedy też zdałam sobie sprawę, że nie ma sensu przedkładać niczyjej wielkości i sławy nawet w imię sztuki nad pokrzywdzonego. Dokładnie w takim nastroju zasiadłam do lektury książki. Felietony Pauliny Młynarskiej, jej zaangażowanie w sprawy kobiet, feminizm i edukacji były mi znane, ale nie czytałam ich regularnie. Z nieukrywaną radością przyjęłam książkę zawierającą zbiór felietonów pisanych i zebranych z lat 2017-2019. Byłam więc przygotowana do kolekcjonowania  oręża na intelektualną bitwę z “pisiorami” i innymi wynalazkami państwa kato-feudalnego, “powera” do machania parasolką na kolejnych protestach, tymczasem dostałam  o wiele więcej. 

„Pamiętaj, co mówił Mahatma Gandhi:

– Najpierw się z ciebie śmieją, potem z tobą walczą, a potem wygrywasz.”

str. 318 „Zmierzch lubieżnego dziada. Felietony po #metoo”

Pierwszym felieton, duże zaskoczenie, jest o uchodźcach. Pamiętam debaty, kłótnie internetowe za i przeciw, hejty i memy na temat czy Polska powinna przyjmować uchodźców czy nie. Tymczasem autorka wskazuje, że problem leży w braku elementarnej edukacji na temat wielokulturowości, inności odmienności. Ten wątek edukacji obiektywnej, pozbawionej ideologicznego zabarwienia pojawia się w wielu felietonach, które dotyczą szkoły, praw kobiet, feminizmu, seksualności, itd. Autorka zwraca uwagę na toczące się debaty debaty, które w głównej mierze  dotyczą ścierających się światopoglądów i nic nie wnoszą do życia przeciętnego Kowalskiego. Brak  właściwej edukacji to właśnie dyskryminacja, homofobia, zabobon i eurosceptycyzm, o zabarwieniu polsko-faszystowskim. Inne felietony mówią o potrzebie samoświadomości, samorozwoju i samoedukacji. Autorka odnosi się do wielu doświadczeń nie tylko zawodowych ale i życiowych, pokazując swoją drogę do “bycia tu i teraz”.  

Jest też sporo tekstów o kulturze wypowiedzi, o tym czym jest hejt, o publicznym ostracyzmie, wyśmiewaniu. Autorka w bardzo konkretny sposób odnosi się do  zdarzeń, padają nazwiska, ale też i są wnioski. Teksty te potraktowałam jako osobistą lekcję pokory, troszkę jak rachunek sumienia osoby komentującej w sieci , lub biorącej udział w dyskusjach internetowych. I choć nigdy nie zdarzyło  mi się  oceniać nikogo po wyglądzie, to mimo wszystko traktowałam niekiedy swoich adwersarzy z góry, jako tych głupszych, zacofanych… Autorka zadaje fundamentalne pytanie “ po co?” i słusznie zauważa , że istnieje w naszej kulturze nie tylko w sieci, przyzwolenie na hejt, różnego rodzaju. Jeśli zaś mówimy o środowiskach prawicowych i lewicowych to tego typu sytuacje zdarzają się nagminnie. Autorce chodziło o to, że żadna ze stron nie jest ani lepszą ani gorszą pod względem przestrzeni publicznej w której się wypowiada, zaś czysty hejt nie ma nic wspólnego z uzyskaniem czegokolwiek poza uzyskaniem kolejnej linii podziału. W końcu pada zdanie które było słyszalne w wielu wersjach: “Polacy kochają się nienawidzić”. Nie wiem czy mogę się tu zgodzić, raczej zakładam wyolbrzymienie na potrzeby felietonu. Nie sposób zauważyć, że w zwłaszcza w sieci widoczne jest wyrażanie opinii w sposób bezkompromisowy, co udowadnia że jesteśmy społeczeństwem kłótliwym, lubującym sie  w budowaniu świata lub jego wyobrażenia w bieli i czerni, dzieląc wszystko na lepsze i gorsze. Autorka słusznie zauważa że tego  typu przyzwolenie na tego typu działania nie dają szansy na rozwój, wartościową dyskusję, poznanie czegoś nowego.  Oczywiście w kontekście ostatnich wydarzeń 2020 czy wydarzeń #metoo, walka o  właściwe traktowanie, prawa kobiet to nie jest hejt o którym pisałam wyżej.  Manifestacja w obronie praw kobiet, legalnej aborcji, właściwej obiektywnej edukacji seksualnej nie jest hejtem, a próby sprzeciwu wobec obierania tych praw  również nim nie jest. W książce ma to swoje odzwierciedlenie w felietonach poruszających te tematy bezpośrednio, które mimo że odnoszą się do wydarzeń z przeszłości, nadal są aktualne, dziś może nawet bardziej niż wtedy.

Kolejna grupa felietonów, która jest bardzo różnorodna, ale ważna z dzisiejszego punktu widzenia, porusza tematykę kobiet, ich praw, miejsca w przestrzeni publicznej, przemocy i tego jak to jest postrzegane przez różne środowiska. Autorka odnosi się do swoich doświadczeń i tego  z jaką pogardą i szyderstwem musiała się zmierzyć w momencie ujawnienia swojego #metoo. Pokazuje też pewne mechanizmy patriarchalnego porządku postrzegania tego typu spraw, mechanizmy tłumaczenia, zaprzeczania, ukrywania sprawców przemocy. Zwraca uwagę, jak wiele musi się zmienić, aby to nie ofiara musiała być poddana torturze ostracyzmu, lekceważenia czy wręcz wrogości w społecznym wymiarze tego typu spraw. Poruszane są kwestie kobiet w przestrzeni publicznej, o tym że wielu  mężczyzn nie uważa za adekwatne przekazać pałeczkę w dyskusjach o sprawach kobiet kobietom. Wiele razy byłam świadkiem tego typu dyskusji, wiele razy mówiono “nic o nas bez nas”, i nic się nie zmieniło. To właśnie te niuanse przekazywane w krótkich formach felietonu jak w soczewce skupiają esencję naszych kobiecych frustracji, niezadowolenia, motywują do działania o zmianę. Dzisiejsza rzeczywistość pokazuje, że nie zgadzamy się z milczeniem, lekceważeniem i odbieraniem praw kobiet. Im więcej będziemy mówić o sobie, im głośniej tym nasz głos będzie docierał dalej, tym więcej będziemy mogły zdziałać dla siebie samych oraz dla naszych córek i wnuczek.

Paulina Młynarska zamieściła sporo felietonów bardzo osobistych, ukazujących ją na różnych etapach życia, w różnych miejscach. Subtelne uchylenie rąbka tajemnicy ze swojego życia nie miało na celu wzbudzenia sensacji, tylko na pokazaniu swojej drogi duchowego rozwoju, motywacji i siły do zmiany. To jest jedna z cech książki, pokazać inny świat, inne życie, zainspirować do działania. Bez pouczeń i moralizatorstwa ukazuje ile daje otwarty umysł, i zachęca do szukania własnych sposobów na samorozwój. 

Felieton to krótka forma która w sposób dowcipny humorystyczny puentuje rzeczywistość, odnosi się do bieżących wydarzeń, osób faktów. Mamy rok 2020, a felietony i sprawy, które są poruszane nadal są aktualne. Zmieniają się może jedynie bohaterowie, niektóre z problemów eskalują do granic absurdu, o niektórych się zapomina, co nie znaczy że ich nie ma. Czytając książkę “Zmierzch lubieżnego dziada” miałam poczucie nadziei na zmianę. Pomimo różnic kulturowych światopoglądowych my kobiety możemy zawalczyć o swoje prawa, razem, wspólnie stojąc po tej samej stronie. Książka jest bardzo aktualna zwłaszcza dzisiaj, nie tylko przy święcie feminizmu, ale w kontekście ostatnich wydarzeń 2020 roku o czym, już pisałam wcześniej. Autorce należą się podziękowania, celem tej książki jest ułatwienie podróży przez ten dziwny świat, udało się. Książka jest warta przeczytania każdej litery. Przede wszystkim jest to jednak ten rodzaj książki, która jest po prostu ważna. 

O książce: 

Paulina Młynarska

Zmierzch lubieżnego dziada. Felietony po #metoo

Wydawnictwo Prószyński i S-ka

ISBN 978-83-8169-240-3

Warszawa 2020

stron 333

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s