Amerykanin na tropie tajemnic w Rosji czyli “Martwa Góra historia tragedii na przełęczy Diatłowa” autorstwa Donnie Eichar

O przełęczy Diatłowa i sprawie śmierci dziewięciu turystów usłyszałam jak miałam naście lat i było to raczej w kontekście sprawy rodem z archiwum X. Wiele lat później poznałam z różnych źródeł, w tym różnych filmów szczegóły tej sprawy. Nawet teraz na YouTubie można znaleźć wiele produkcji paradokumentalnych lub dokumentalnych mówiący właśnie o tym, co się wydarzyło w górach Uralu. Wiele z tych publikacji książkowych, filmów ma raczej charakter sensacyjny. Autorzy uparcie szukają potwierdzenia wielu teorii, które ma nie mają zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością. To że nadal ta sprawa wzbudza sensacje świadczy tylko o tym że nie została rozwiązana ponad wszelka wątpliwość.  Z natury dość sceptycznie podchodzę do sensacyjnych tematów, a fakt, że nie jest to pierwsza książka w ostatnim czasie o przełęczy Diatłowa powodowała lekki uśmieszek, no bo co można jeszcze powiedzieć o tej sprawie? Co może powiedzieć o tej sprawie Amerykanina mieszkający na co dzień w słonecznej Kaliforni? Jaki ma cel w napisaniu tej książki? Czy zatem to kolejna pogoń za sensacją i pieniędzmi?  O czym mówi Martwa Góra według Donnie Eichara?  

“Martwa Góra” Donniego Eichara jest zapisem nie tylko podróży dziewięciorga na górę Chołatczachl, ale również osobistym zapisem poszukiwań o tej wyprawie. Autor zgromadził materiał dowodowy w postaci odtajnionych akt, które gruntownie przeanalizował. Uparcie dążył do spotkań oko w oko z ostatnimi świadkami wydarzeń, aż w końcu sam postanowił wybrać się tam, gdzie w lutym 1959 roku wybrali się młodzi ludzie. Autor był jednym z nielicznych, którzy osobiście odwiedzili te tereny w zimie, aby poczuć choćby przez moment to, co mogli czuć ludzie z grupy Diatłowa. 

Książka jest zatem podzielona na rozdziały, które pokazują perspektywę sprawy widzianą w roku 2012  oraz te, które stricte mówią o wydarzeniach z roku 1959, a nawet rekonstruują przebieg wyprawy od momentu wspólnego jej planowania i pakowania bagaży. Czytelnik zatem poznaje nie tylko intencje autora ale i chronologię jego poszukiwań. Zauważalna jest staranność podejścia do tematu, skupienie się na faktach i poszukiwanie własnego osądu. Autor zatem wyszedł poza schemat reportażu, czy dokumentu. Czytelnik ma wrażenie że ta sprawa stała się wręcz nawet zbyt osobista. Eichar postanowił nauczyć się rosyjskiego po to, aby nie tylko odszyfrować dokumenty, ale by porozumieć się z Rosjanami. Fragmenty, które opisują „kulawe” posługiwanie się językiem obcym sprawiają, że pisarz jawi nam się jako “swój chłop”.  Upór z jakim dążył do poznania całej sprawy jest godny podziwu, w publikacji nadmienia jedynie fragmentarycznie o przeszkodach jakie napotkał na swojej drodze do celu. Fascynujące jest, że  pomimo upływu lat w odległych rejonach Rosji czas jakby zatrzymał się w miejscu. Fakt, że obecność Amerykanina została zauważona przez służby centralne nadawał książce niekiedy charakter sensacyjnej opowieści szpiegowskiej. Mimo to fabuła i narracja zawsze trzymały się faktów. Osobiste zaangażowanie w odkrycie tej sprawy jest zauważalne, podobnie jak i wielka sympatia do tych Rosjan, którzy okazali się niezwykle ciekawymi rozmówcami, a nawet przewodnikami. Autor nie unika zwierzeń i zwrócenia na osobliwości współczesnej Rosji.

Autor przede wszystkim stworzył spójny portret dziewięciorga przyjaciół z klubu turystycznego. Przybliża nie tylko cel ich wyprawy, ale i nastawienie do niej. W komunistycznych krajach bloku ZSRR, a w szczególności na terenach dzisiejszej Rosji wyprawy tego typu były synonimem wolności, kwintesencja studenckiego życia. Autor bardzo często nawiązuje do dzienników uczestników wyprawy, w ten sposób  poznajemy sylwetki każdego uczestnika, motywacje. Bohaterowie stają się realni, poniekąd przywróceni do życia, a nie są tylko postaciami z pseudo dokumentalnych ze stołu w prosektorium.  Nie ma tu miejsca na epatowanie sensacją, a czytelnik ma szansę zapoznać się ze zdjęciami jakie turyści sobie robili podczas tej wyprawy. Autor zatem pieczołowicie opisuje każdy ich krok od momentu wyjścia z akademika po feralną lutową noc 1959 roku. Pisarz bardzo solidaryzuje się z uczestnikami tej wyprawy, wyobraża sobie, będąc już na miejscu i przymierzając podobną trasę, co mogli czuć, jak się zachowywali. Opisane są starania wzbudzenia sympatii i zaufania ostatnich świadków tamtych wydarzeń lub osób kultywujących pamięci o uczestnikach tej wyprawy. Zadanie to nie było łatwe zważywszy na różnice kulturowe. Autor naocznie przekonał się co do surowości klimatu jaki panuje pod Martwą Górą, i w wielokrotnie podkreślał jakie trudności napotkali uczestnicy mając sprzęt o wiele gorszy niż ten dostępny współcześnie. Góra która ma zaledwie ok. 1050 metrów wysokości w zimie jest  trudna do zdobycia nawet dziś.  Na tym etapie opisu wypraw autor nawet nie prowadzi rozważań, wskazuje na pytania i wątpliwości jakie napotyka w drodze do poznania prawdy.

Autor dokonał tego, czego wielu autorów nie umiało, bądź nie chciało, aby spojrzeć na tą sprawę pod kątem tzw. czynnika ludzkiego, odnaleźć psychologiczne aspekty wyprawy, to czym ta sprawa stała się dla społeczeństwa, dlaczego urosła do rangi mitu czy symbolu. Uczestnicy tej wyprawy byli bardzo dobrze do niej przygotowani zarówno pod względem sprzętu jaki posiadali,  jak i tego co mogło się dziać na trasie. Grupa Diatłowa to grupa osób niezwykle opanowanych i inteligentnych, przygotowanych na klimat syberyjski.  Autor sprawił, że wzbudzają sympatię, podobne wrażenie jest przy nakreśleniu sylwetek osób prowadzących śledztwo czy członków rodzin.  

Czy autor odkrył co wydarzyło się na tej górze? Autor stanowczo odrzucił teorie o: napaści Mansów, lawiny, silnego wiatru, uzbrojonych ludzi, przeprowadzenie prób wojskowych, “to ściśle tajne” czy kosmitach, yeti. Zamiast tego postanowił zapoznać czytelnika ze swoją teorią o infradźwiękach pod sam koniec publikacji.

“Nie przypominam sobie, by Sherlock Holmes radził coś w sytuacji, gdy po wyeliminowaniu wszystkiego, co niemożliwe, nie pozostaje nic.”

„Martwa Góra” Donnie Eichar, wydawnictwo Bezdroża, str. 212

Sam prokurator Lew Iwanow przyznał, że wziął pod uwagę absolutnie wszystkie czynniki, poza jednym: niebem i pogodą. Na tym skupił się z kolei Donnie Eichar i przedstawił swoją tezę. Wśród wielu cytatów, dokumentów czy opinii świadków  przewija się motyw wiatru i mini tornad. Ten region znany jest z aury, która w szczególnych warunkach może tworzyć infradźwięki.  Nie zamierzam zdradzać wam tych wyników dociekań, ani tego jakie powodują skutki dla człowieka fizyczne i psychiczne. Sami musicie sięgnąć po tę książkę. 

Czytelnik może mieć wrażenie, że w pewnym momencie poznanie  prawdy ma znaczenie drugorzędne. Autor nie skupia się na teoriach, a ludziach  i nie tylko na tych którzy tragicznie zginęli, ale i tych, którzy jako rodzina przyjaciele musieli zmierzyć się  ze śmiercią najbliższych spowodowanej “nieznaną siłą”. Książka “Martwa Góra historia tragedii na przełęczy Diatłowa” napisana przez Donniego Eichara jest książką z pogranicza reportażu, pamiętnika podróży czy historycznej rozprawy.  W sposób sprawny zarówno pod względem literackim jak i przedstawienia faktów prowadzi czytelnika aby poznał tę historię bez chaosu i elementów sensacji. Jest to też książka, która przy okazji ciekawego tematu pokazuje różnorodność Rosji jako kraju który jest ciekawy pod względem etnicznym, społecznym, kulturowym. Historia tej wyprawy jest ciągle żywa w świadomości wielu Rosjan lub osób które wybierają się w tamte rejony. Nie sposób mówić o tragedii na przełęczy Diatłowa bez tego czym ta sprawa stała się dla społeczeństwa, która przeżywa śmierć młodych ludzi, i które nie dostało odpowiedzi o tym co się wydarzyło. Ta książka jest napisana z ogromnym szacunkiem dla jej bohaterów, świadków i rodzin, a przede wszystkim z szacunkiem do czytelnika. Jeżeli ktoś chciałby poznać szczegóły autopsji konkretnych uczestników tej wyprawy niech sięgnie po inne pozycje. Tutaj nie ma makabrycznych zdjęć uczestników wyprawy, i wielkich rozpraw na temat popularnych spekulacji. Mam jednak świadomość że nie dla wszystkich ten styl jest do zaakceptowania. Podobnie jak i z koncepcją tej książki. Osobiście mam uczucie niedosytu wiedzy faktów i dokładniejszej analizy odrzucenia poszczególnych teorii. Mimo to nie mogę tej książki zaliczyć jako lektury wciągającej, raczej skłaniałbym się do  określenia jej mianem interesującej. 

Książka wybitna nie jest, ale jest rzetelna w przedstawieniu faktów i ludzi, unika taniej sensacyjności, choć niekiedy przydałaby się ich pogłębiona analiza. Sama fabuła, postacie czy fakty są przedstawione obiektywnie i racjonalnie. Pozycja wydawnictwa Bezdroża, grupy wydawniczej Helion jest więc tą pozycją, od której można zacząć samodzielne poszukiwania prawdy, a przede wszystkim jest to dobra literatura faktu. Polecam, nie tylko miłośnikom gór lub wypraw górskich a przede wszystkim ludziom, którzy lubią podróżować lub lubią czytać o podróżach. Wreszcie jest to książka, którą mogę polecić na dłuższe bardziej wietrzne wieczory jesieni i zimy.

Tytuł: „Martwa Góra historia tragedii na przełęczy Diatłowa”

Autor: Donnie Eichar

Wydawnictwo: Bezdroża

Rok wydania: 2020

Dziękuję Wydawnictwu za egzemplarz recenzencki.

4 myśli na temat “Amerykanin na tropie tajemnic w Rosji czyli “Martwa Góra historia tragedii na przełęczy Diatłowa” autorstwa Donnie Eichar

  1. Czytałaś Alice Lugen? Podtytuł „Historia bez końca”, z Czarnego. Dobrze się czyta i nie jest… nie jest amerykańskie. I jest sporo faktów, w tym zahacza o wojskowe, więc jeśli masz niedosyt, to może akurat uzupełnić. Ze swej strony sięgnę po wersję Eichara, dla rozrywki. Ciekawi mnie, co wymyślił.

    Polubione przez 1 osoba

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s